JAN – WIERSZE

RETORYCZNE PYTANIE

Dlaczego
Nie znam siebie
By być pewnym
Że jutro
Pozna mnie
I pozwoli dokończyć
Wczorajsze marzenia


A JEDNAK WIARA

Miniony dniu
Odszedłeś za wcześnie
Chciałem ci powiedzieć
Że byłeś łaskawy
I pozwoliłeś uwierzyć
Że warto wierzyć
Na przekór myśli
Że historia
To taki czas
Co minął


MYŚLI

Niektóre myśli
Odchodzą cicho
Tak
Jakby ich nie było
A niektóre pytają
Dlaczego
Jestem małej wiary
I rezygnuję
Z końca zdania
Którego są początkiem


RZEŹBA

Czyż nie jestem pomnikiem
A to że pozowałem
Tyle lat
Jest obojętne
Którym zmarszczkom
Dodaję głębi
A które
Równoważę uśmiechem
Przecież
Wystarczy spojrzeć
I przytaknąć
To szczególne tworzywo
Które ukochał czas


IDĘ

Mówię do ciebie
Jeżeli mnie słyszysz
I masz chwilę czasu
Zobacz
Czy ta droga
Nie prowadzi
Przez manowce
Idę
A cel
Co był
Na wyciągnięcie rąk
Okazał się snem
Którego nie było
Pytam więc
Czy jawa
Jest życiem
Czy wiecznym marzeniem


PAMIĘĆ

Zdążyć przed czasem
Co to jest czas
I jak można
Nie zdążyć
Dla kogo
Warto żyć
A kto nie posiadał twarzy
Pytanie
Zbyte pytaniem
Nie odpowiada
Za to co było
A stracone dni
Jak różaniec
Będą wracać przemodlone
Przed snem
Zanim to wszystko
Straci sens


……….

Żyjemy dla takich chwil
Tkamy pajęczynowe mosty
Pamięci
Zamykając oczy
Wracamy
W treści bajek
Szczęśliwego dzieciństwa
Gdzie wszystko
Było takie proste
A zły strach
Pozostawał za oknem
Dopóki życie
Nie otworzyło drzwi
I rzeczywistość
Stała się głucha
Na wczoraj
I odporna
Na sny


…………

Jeżeli wiatr
Jest muzyką przestrzeni
Słońce gospodarzem dnia
A księżyc
Niemym świadkiem
Odważnych grzechów
To czym jest wiersz
Złożony ze słów
Które wszyscy znają
Może fotografią myśli
A może lotem
Spadającej gwiazdy
Która wybrała ziemię
Do nowego życia


…………

Rozdeptane ścieżki
Kiedyś
Staną się drogami
Jedne
Poprowadzą za horyzont
Gdzie miłość nie umiera
A niektóre
Pochłonie mgła zwątpienia
I myśli wracać będą
Pytając
Czy warto tam iść
Gdzie nikt nie czeka
A echo
Jest głuche
Na kroki


………..

Szyderstwo losu
Nic nie popiera i neguje
Czeka
W miejscu
Gdzie tłum nie gwarantuje
Bezpieczeństwa
I wystawia
Na pośmiewisko
Już raz zdradzone
Zaufanie
Któremu było mało
By zrozumieć
Że dobro nie powraca


…………

Myślenie nie boli
I nic nie kosztuje
Tylko słowa
Mają problem
Jak powiedzieć
Że to nie tak
Miało być


…………

Milczę
Cisza jest pustką
Która czeka
Dłużej
Układam myśli
W treść
Wydobyte z pamięci
Ożywają
Bez promieni słońca
Wczorajsza prognoza
Zacznie się jutro
Godzinom
Jestem obojętny
Ich świat
Jest karuzelą
A ja
Potrzebuję wyjść
Do ludzi


DLA ŚMIERCI MEJ

Większość piszących
Swoje wiersze
Dedykuje kobietom
Ja swój
Ofiaruję śmierci
By była bezlitosna
I nie słuchała wymówek
Że ……………………….
I jeszcze że ……………………
Przecież i tak
Robiłem wszystko
Po swojemu
I nie zawsze
Byle jak
Dlatego zasługuję
By część wersów
Przeżyła mnie
O dzień dłużej
O każdy akapit


PYTANIE

Odpowiedz
Czy moje życie
Rani cię
I
Czy to moja wina
Czy tak chciałeś
Bym cierpiał
Gdy to zrozumiem


O ZŁOTEJ RYBCE

Tylko myśli
Są wierne do końca
Zawsze obok
Cierpliwe na nowe
Dogadują się
Zanim zrozumiem porażkę
I znają odpowiedź
Dlaczego zaufałem
Przerwanemu snu
W spełnieniu
Trzech życzeń
Przez złotą rybkę


MELANCHOLIA

Tam
Gdzie świat
Opasany problemami
O których
Nie mam pojęcia
Tu codzienność
I nadzieja
Że któreś jutro
Pozwoli
Zobaczyć to z bliska


MILCZENIE

Nie jestem najważniejszy
Moje ego
Czasem zasypia
I mamy
O czym porozmawiać
Cicho
By nie obudzić
Niecierpliwego świtu
Ustalamy
Kto będzie kim
Gdy przyjdzie czas
Na rachunek
Rachunek umienia


DANINA

Połknąć wiatr
Na granicy światów
Potrzebny jest
Zapas powietrza
By pomyśleć
W którą stronę pójść
I nie wracać
Tam
Gdzie za wszystko
Trzeba płacić
Życiem


KOCHANKOWIE JUTRA

Od jutra
Będę starszy
Nie ważne o ile
Ważne
Że jestem
Z nieśmiertelną nadzieją
W myślach
I codziennych uczynkach
Małych
I dużych
Że razem
Z pojedynczych pragnień
Uczynimy przyszłość
I świadomością
Że to my
Jesteśmy
Jej kochankami


ZAPOMNIAŁEM TYTUŁU

To nie tak miało być
Wczoraj jak zwykle
Dzień pachniał miastem
A miasto
Żyło porami dnia
Ludzie
Patrzyli na siebie
Naprzeciw
Przy czerwonym świetle
Wszyscy
Po cichu liczyli
Na szczęście
Jak minie noc
A jak minęła
Czar prysnął
Skończyła się wena
Trzeźwego widu
Przed oczyma
Czekał kac
Samotny kac