IRRACJONALNY WIERSZ
Irracjonalny wiersz
Pisze się
Z przemyśleń
Których nie było
Zdarzeń
Bez początku
I pojęcia rzeczy
Z pogranicza fikcji
I umarłej wiary
Że świat
Przetrzymuje ludzi
Jako zakładników
By zadrwić
Z ich miłości
SZCZĘŚLIWA GWIAZDA
Wszystko mi mówi
Jeszcze
Możesz wrócić
I spróbować
Odnaleźć brzeg
Tamtej rzeki
Gdzie nocą
Odbijał się wszechświat
A któraś z gwiazd
Była szczęśliwą
I tylko zachmurzeniu
Zawdzięczam to
Że wybrałem inną
A teraz
Chcę naprawić pośpiech
Bo była platoniczna
………..
Zwątpiłem w człowieka
Moje odbicie
W lustrze
Schodzi mi z drogi
A droga
Prowadzi do nikąd
Wracam
I szukam początku
Słów
Które dadzą nadzieję
Po dalej
Jest jeszcze dalej
A my
Podążamy
W przeciwne strony
Okłamując czas
Że nie istniał
A nas nie było
…………
Nie powtarzaj tego
Co pozostanie
Po echu
Mojego życia
Wcześniej przeczytaj
To co stało się słowem
Które wysłuchiwał
Tylko papier
I ZNOWU O BIESZCZADACH
Chciałem tylko zobaczyć
Czy jesień
Tego roku
Nie spóźnia się
Już była
Czekała
W pełnej krasie
Te same zbocza
Nagie szczyty
I szmer rzek
Był tam
Gdzie zawsze
Tylko ja
Starszy o rok
Nie byłem pewny
Czy emocje
Były te same
………..
Śniło mi się
Że byłem Bogiem
Rano
Pamiętałem
Tylko pretensje
Że
Tak krótko
……….
Spotkałem
Wczorajsze myśli
Gdyby nie to
Że
Nie powiedziałem
Ostatniego słowa
Były by stracone
A tak
Dopowiem
Pokładam w Was
Nadzieję
Że życie
Ma sens
……….
Moim dzwonem serce
A sercem dzwonu
Pamięć
Która wierzy
Że każde echo
Odmówi
Stłumienia uczucia
I przywróci
Ezotoryczny czas
O którym
Tylko my
Wiemy więcej
PRZEKORA
Czekam
Kto pierwszy
Rzuci kamieniem
Moim życiem
Jest grzech
Nieposłuszeństwa
I wiara
Że któregoś dnia
Zamienimy się
Rolami
ROZMOWA NA GROBACH WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
To my
Stanowimy przyszłość
Dla tych
Co po nas
Przyjdą żyć
I dlatego
Ogrzewam dłonie
Ciepłem zniczy
By nie być
Zaskoczonym
Gdy poproszą
O przejęcie
Naszego losu
W swoje ręce
KRASICZYN
Doprawdy nie wiem
I niech to
Tajemnicą pozostanie
Czy to San
Czy czas Impresją płynie
W cudownym Krasiczynie
JESTEM NA TAK
Jestem na tak
To nie słowa
Przetrwają próby czasu
Nic nie jest w stanie
Przekreślić
Wizualnych wrażeń
Piękna
Dumy
I zadumy
Że to
Co już jest pamięcią
Czekało
Na wyciągnięcie dłoni
Historią regionu
I przyrody
Choćby
Tej najbliższej
OCZYWISTA PRAWDA
O Bieszczadach
Powiedziano
Prawie wszystko
A pomimo to
Rzeki dalej płyną
Poprzez przełomy gór
Zielone są stoki
Sięgające nieba
Tylko te
Co wystają
Ponad miarę
I wiatrem czeszą głowy
Są ciągłym wyzwaniem
By piękno urzekało
Każda porą roku
Zwycięstwem woli
I widoków
WSPOMNIENIE O LEŚNEJ WOLI
Gdy ochłonęły emocje
I dobry wieczór
Skłonił do wspomnień
Na ekranie powiek
Wrócił dzień
Chwila po chwili
Malował bez retuszu
Każdy kadr spojrzenia
Wybranego tła
By zrozumieć
Dlaczego nic o nas
Bez nas
A smak posiłków
Był tak dobry
Że będzie się śnił
Zazdrością
Że to takie proste
By być sytym
I to
Że deszcz
Zaistniał płaczem
Nad naszą dolą
I niedolą
To dowód
Że tam
W Leśnej Woli
Nie byliśmy sami
W przeżywaniu czasu
Który był nam dany
WIECZOREM
Jeszcze nie wszystko skończone
Dopóki życie trwa
A na wyciągniecie dłoni
Nadzieja
Co nie musi nic obiecywać
I sama jest ciekawa
Na co mnie stać
A ja
Znów
Zaczynam od rzeczy małych
Krok po kroku
I patrzę
Czy spojrzenia ludzi
Są mi życzliwe
……….
Pomyłki
Służą i nie służą
Nauczką
Przegranych myśli
Nie sposób zapomnieć
Ostatnie
Nie są ostatnimi
I dlatego
Wciąż jestem
Przy nadziei
Która też
Nie jest ostatnią
SMUTNY WIERSZ
Po drodze
Wszystko zdarzyć się może
Można wyjść
I wrócić
I nie wrócić
Nie powiedziawszy nic
Powiedzieć wiele
Lub zostawić w pamięci
Klepsydrę
Z datą zgonu
Bez przeprosin
Że za szybko
……….
Nie zostawiaj mnie
Ta noc nie rozumie
Jak można być samotnym
Zdanym
Na to co było
Bez możliwości prośby
O więcej
I więcej
By niczego nie kończyć
A wszystko zaczynać
Nie myśląc
Że to wszystko
Kiedyś
Zostanie tylko snem
Wiecznej nocy
………..
Dogonię echo
I przeproszę za słowa
Zanim cały horyzont
Ogarnie chichot
Że krzycząc w twarz
Wschodzącemu słońcu
Myślałem
Że to ja
Stanowię
Kiedy skończy się sen
I zaczyna
Tęsknota
Ze tak krótko trwało
KALANICA, BLUES I KSIĘŻYC
Kalnica
Mistyka miejsca sednem
Że każde myślenie
Może być na tak
I tak
Ola i Michał milczą
Że to
Co jest istotą bluesa
To nie kaprys chwili
Lecz chęć
Posmarowania prozy życia
Dżemem z dzieciństwa
By chleb smakował
Sytością
Jak pełny księżyc
Gdy
Już nas zauważy